Gruzja Gruzja

Nie ważne gdzie zaczniesz i tak skończysz na winie

26 kwietnia 2011
Gruzja, Batumi, autostop w Gruzji, Martyna Skura, blog podróżniczy

Wielki Piątek w Gruzji nazywa się Czerwonym Piątkiem. Jest to dzień wolny od pracy i większość Gruzinów idzie do cerkwi modlić się. Ja natomiast zamiast do cerkwi wsiadłam do marszrutki do Batumi. Decyzje o wycieczce podjęłam w czwartek wieczorem, gdy okazjo się ze nie mam specjalnie dużo zajęć a Irena (wolontariuszka z Polski – mieszka w Rustawi), Marta (koleżanka z Polski, która odwiedziła Irenę) oraz Lenka (wolontariuszka z Czech) wybierają się tam. Nie wiele zajęło mi podjęcie decyzji oraz spakowanie. Mój bagaż składał się ze śpiwora, szczoteczki do zębów, ręcznika, przewodnika Lonely Planet i aparatu fotograficznego – podróż za jeden uśmiech.

Dziewczyny miały łapać stopa z Tbilisi a ja marszrutką dojechać sama (6 godzin, a nie jestem jeszcze na etapie samotnych podróży stopem po Gruzji nie znając dobrze gruzińskiego a rosyjski jedynie komunikatywnie).

Być Europejka w Gruzji – to doświadczanie na każdym kroku gościnności Gruzinów i zwracanie ich uwagi na siebie. Panowie w marszrutce ustępują Ci miejsca, podczas postoju zapraszają na chaczapuri i kawę.

Godzina drogi do Batumi:

Telefon – dzwoni Irena: Martyna gdzie jesteś? Bo spotkałyśmy Gruzinów, którzy zapraszają nas do siebie na kolacje, nocleg za free a rano pomogą nam się dostać do Batumi.

Pytam się Gruzina obok mnie: Jakie to miasto? Gdzie jesteśmy?

Gruzin: Lanthuti (??)

Ja do Ireny: jestem w Lanthuti

Irena: Wysiądź w centrum tego miasta.

Ja: w jakim centrum, tu nic nie ma: droga, tory i kilka domów na prawo

Irena daje mi nowopoznanego Gruzina do telefonu: Martina, where are u? Can u ask someone or give me any Georgia person to speak with?

Gruzin siedzący obok mnie nie zaczaił że chcę żeby porozmawiał przez mój telefon z kimś, wiec przystawiłam mu telefon do ucha. Zobaczyć jego zdziwioną mine – bezcenne J

Nowopoznany kolega Gruzin: Martina, He will drop u off near taxi, call me then and I will explain the taxi driver where to take u.

Gruzin siedzący obok mnie zatrzymuje marszrutke i wysiada ze mną, kierowca poruszony: ale one jedzie do Batumi.

Ja: nie, już nie jadę do Batumi, tu wysiadam.

Gruzin zaprowadza mnie do taksówki. Dzwonie do nowego kolegi, aby się dogadał o cenę i miejsce gdzie ma mnie zabrać.

BTW miasto Lanthuti znajdowało się 31 km dalej…

Koniec końców: spotykam moje kompanki podróży za jeden uśmiech i lądujemy w domu letniskowym Irakliego (zdrobnienie Ika; nowo poznany Gruziński kolega). Tam wita nas chyba z 10 osób: rodzina, znajomi  i koledzy. Ta wieś, czyt. kilka domów za górami za lasami nie widziała takiego stężenia europejskich dziewczyn.

W tym kraju nie ważne gdzie zaczniesz swoją podróż i tak skończy się ona na winie z Gruzinami. Jest to jedyna pewna rzecz w tym kraju.

Następnego dnia udało nam się dotrzeć do Batumi. Pobyt tak ograniczył się do lunchu, bo trzeba było się juz zbierać, aby złapać ostatnio marszrutkę, którą dziewczyny dotarłyby do Tbilisi a ja do New Castle. Jako obcokrajowiec w marszrutce masz pewność ze kierowca zaproponuje ci wygodne miejsce. Nasza podróż była długa, kierowca zatrzymywał się co godzinę, lał deszcz a w górach była mgła. Po drodze natrafiliśmy jeszcze na bójkę grupy Gruzinów na postoju marszrutek.

Gruzini są bardzo emocjonalnym narodem a już szczególnie jak się napija wina. Tu mężczyźni wyznaczają swoja sprawiedliwość. Np. jeśli podczas spotkania znajomych jeden z chłopaków (nazwijmy go A) powie innemu (B), że A ma fajna dziewczynę, to A ma prawo nastukać B. Robią wtedy ustawki i się naparzają, a B nawet nie powinien się bronić bo to on zachował się niestosownie wobec A i jego dziewczyny. Gruzini bija się do pierwszej krwi, a Czeczeni (w Gruzji jest ich trochę) do ostatniej, aż jeden padnie i nie wstanie. Nie ma się co później dziwić widząc poobijanych facetów, połamane nosy i podbite oczy.

You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.