Autostop Gruzja Gruzja Kobieta w Gruzji

Jak wyszłam za mąż w Gruzji, czyli stopem przez Gruzję

16 września 2011
autostop w Gruzji, wolontariat w Gruzji, Martyna Skura, blog podróżniczy

Podróżując po Gruzji za jeden uśmiech częstym środkiem transportu jest autostop. Stosują go podróżnicy, wolontariusze (po za Peace Corps – oni maja zapisane w umowach, że autostop jest zabroniony) i inni.

Jakiś czas temu wybraliśmy się ze znajomymi w podróż po Gruzji własnie tym środkiem transportu. Stopując z mojego centrum wszechświata do Batumi, czekało nas co najmniej 6 godzin podróży. Daje to niepowtarzalną okazję poznania ludzi i kultury danego kraju. Tym razem udało nam się pokazać moim znajomym przekrój całego społeczeństwa gruzińskiego.

Autostop nr 1, czyli wieśniak próbujący swoich szans. Ponieważ była nas 4 (2 dziewczyny i 2 facetów), a to dość duża grupa jak na łapanie wspólnego stopa, skorzystaliśmy z pierwszej nadarzającej się okazji aby chociaż kawałek podjechać do najbliższego miasta. Kierowca nie mówił ani po angielsku (ok, załóżmy że to dość pospolite,a le on nie znał żadnego słowa) ani po rosyjsku (to już jest dziwne). Ponieważ z całej naszej 4 byłam jedyna osobą która mówią po gruzińsku, usiadłam w przodu (dla bezpieczeństwa z przodu powinni siadać faceci, ale ponieważ my podróżowawszy 2×2 powinniśmy się niczego obawiać). Po 5 minutach jazdy bardzo tego żałowałam. Moim bardzo łamanym gruzińskim byłam mu w stanie wytłumaczyć gdzie jedziemy oraz odpowiedzieć na jego pytania: jak mam na imię, co tu robię i że mam męża. Który de facto siedział za mną (Clint – Amerykanin, wolontariusz w ramach TLG, mieszkający w Akhalkalaki). Mimo to, chłopak (ok dwudziestu kilku lat) wymyślił sobie, że wysadzi moich znajomych gdzieś na poboczu a ja z nim pojadę do jego wioski! wtf?! Dość szybko się zatrzymaliśmy i wysiedliśmy z tego samochodu, ale koleś nalegał. Chłopacy zaczęli go spławiać i kazali się zabierać. Koles nadal swoje, że chceabym z nim pojechała albo przynajmniej pocałowała go na pożegnanie! wtf?! Zabrał się dopiero, gdy zatrzymał się następny samochód oferujący nas podrzucić do najbliższego miasta. Palanci zdarzają się w każdym kraju, ale takiego jeszcze nie spotkałam! Jednym słowem – najgorszy stop w życiu!

Wnioski i nauczka na przyszłość: jeśli gruziński młody mężczyzna nie zna ani podstaw angielskiego ani rosyjskiego, jest prawdopodobnie  ze wsi, czyli raczej nie wyedukowany. Zatem Europejki i Amerykanki spotyka tylko w filmach porno. nie rzadko odtwórczyniami głównych ról żeńskich w tego typu filmach są farbowane blondynki (hmmm…. farbowane blond włosy widzę codziennie przed lustrem). Jest duże prawdopodobieństwo, że uważa nas za łatwe i puszczalskie i że na pewno się z nim prześpimy. Logika warta przemyślenia! Już nie wsiadamy do samochodu, który prowadzi taka osoba.

Autostop nr 2, czyli ormiański muzyk jadący do Grecji. Jechał z Armenii do Grecji, zatrzymując się po drodze w Borjomi. Tego dnia wieczorem miał dać koncert swojej folkowej muzyki (gra na jakimś dziwnym, małym, dętym, instrumencie). Ten pan okazał się bardzo pozytywnie do nas nastawiony. Dostaliśmy nawet w prezencie jego płyty z nagraniami i jego znajomego. Widać było po samochodzie, porządku w nim, bagażach i ubraniu kierowcy, że jesteśmy z nim bezpieczni. Miła odmiana po buraku nr 1! Bardzo nalegał, żebyśmy przyszli na jego koncert a następnego dnia wszyscy pojedziemy razem do Grecji! Kusząca propozycja! Poważnie się zastanawialiśmy nad zmianą planów…

5 people in the mountains

Nasz ormiański muzyk i nasza ekipa

Niedoszły autostop nr 3, czyli starszy pan, który liczył na pieniądze, ale się przeliczył. Chciał nas podwieźć za pieniądze, ale poinformował nas o tym gdy już się wpakowaliśmy z bagażami do jego samochodu.

Autostop nr 3, czyli 2 cichych Gruzinów. Rzadko, bo rzadko ale zdarzają się w Gruzji spokojni i cisi ludzie!

Autostop nr 4, czyli bardzo miły pan policjant. Jedną z pierwszych rzeczy jaką zrobił Misza po wprowadzeniu reformy policji, było zwolnienie wszystkich starych, skorumpowanych policjantów i zatrudnienie nowych, młodych. Policjanci są jedną z najlepiej zarabiających grup w kraju. Widać to po ich samochodach, domach i rodzinach. Stali się rownież bardzo pomocni i mili dla obywateli co pozwoliło na budowanie zaufania wokół nich. Ten konkretny policjant (już na jakimś stanowisku, nie zwykły szeregowy) od razu kupił nam coś do jedzenia po drodze, zaprosiła do restauracji na obiad w najbliższym mieście (Kutaisi), do którego jechał. Chcieliśmy, żeby nas wysadził gdziekolwiek, żeby nie robić mu problemu. On nie tylko zawiózł nas daleko po za granice miasta to jeszcze po drodze pytał się innych patroli policyjnych czy nie podrzuca nas do Batumi. Koniec końców zatrzymał dla nas marshrutke i zapłacił za nasze bilety! Mimo naszych nalegań, żeby zapłacić za obiad lub marshrutkę, surowo nam zabronił!

Innym razem, gdy z moim “nowym mężem” i znajomą z TLG stopowaliśmy do domu, podrzucił nas inny, młody, policjant. Znajoma zawiózł prosto do jej wioski (oddalonej o kilkanaście km od głównej drogi). Kupił na cappuccino (prawdziwe! lavazza!), przepyszny obiad w restauracji po drodze (prawdziwe imerulskie, czyli z regionu Kutaisi, jedzenie, świeże grzyby z okolicznego lasu). W sumie jechaliśmy z nim 3 godziny prawie. Jeden z najlepszych kierowców jaki jeździ po gruzińskich drogach, spokojny, wyważony, kulturalny, nienachalny, słuchający świetnej muzyki. Pomagała nam nawet łapać stopa dalej na naszej trasie, bo nie mógł nas zawieźć prosto do domu. Udalo nam się złapać kierowce tira jadącego do Vardzi więc jak najbardizje po drodze. Zaprosił nas na kawe i jak sie rozmowa rozkręciła to wyciągną samogona i nalał nam po połowie szklanki! Sam nie pił, bo jak mówił, prowadzi! To się często nie zdarza!

Autostop w Gruzji Zugdidi - Khasuri

Bardo zmiły pan policjant. Autostop Zugdidi – Khasuri

Podróżowanie stopem może być przekleństwem lub świetną przygoda w Gruzji. Mówią o tym nie tylko turyści przebywający tu po 2-3 tygodnie, ale również obcokrajowcy mieszkający tu dłużej. Niestety tak jak wszędzie, zdarzają się idioci i może być niebezpiecznie. Jednak inni mili i pomocni kierowcy potrafią wynagrodzić niemiłe przygody.

A wracając do tytuły wpisu. Jak wyszłam za mąż w Gruzji? Podróżując samotnie opowiadam o moim polskim mężu w armii. Tym razem (stopen do Batumi), moim mężem został Clint. Sam moment wyjścia za mąż był dość szybki:

Ja: Clint, jesteśmy po ślubie, już 1 rok. Poznaliśmy się w Europie podczas podróży. Nie mamy dzieci…jeszcze.

Clint: uuu, szybko poszło!

Naszymi świadkami byli nasi polscy znajomi: Ola i Robert (tzw. Olberto). Przyjęciem weselnym był obiad z policjantem (autostop nr 4). Jakbyśmy chcieli to pewnie jakąś gospodę czy guesthouse na wesele znaleźli byśmy na HotelsCombined.

You Might Also Like

1 Comment

  • Reply Molestowanie w podróży – Life in 20 kg 12 listopada 2016 at 09:01

    […] w Gruzji 2 próby porwania. Jedną z nich opisałam w tym poście. Mieszkając w Gruzji kilka lat temu spotykałam wiele podróżujących dziewczyn i facetów, par i […]

  • Leave a Reply

    Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.