W ramach promocji i rozpowszechniania kultury naszej ojczyzny, cały czerwiec poświęcony był tematyce Polski. W ramach cyklu warsztatów i prezentacji moje gruzińskie dziewczyny dowiedziały się kilku ciekawych informacji o naszym kraju, zatańczyły Poloneza (niektóre lepiej niż nasi rodacy), porozmawiały trochę po polsku, ugotowały pierogi w truskawkami (co prawda ciasto pierogowe było konsystencji dentki, ale więcej było przy tym zabawy niż jedzenia :P) oraz zaśpiewały „Wszystko mi mówi, że mnie ktoś pokochał” (jeśli ja przeprowadziłam warsztaty ze śpiewu tzn., że każdy może to zrobić!).
Odbywanie wolontariatu w małym mieście, nie jest łatwe: mimo gościnności Gruzinów bardzo trudno jest nawiązać przyjaźnie. Nie tylko z powodu bariery językowej: ile można rozmawiać „co u Ciebie?”, szczególnie, że tak naprawdę oni nie są chętni do wysłuchiwania tego co tak naprawdę się u Ciebie dzieje. Chcą raczej usłyszeć „wszystko w porządku. Byłam w Tbilisi. Było fajnie”. Nawet z moimi znajomymi Ormianami nie pogadamy sobie za wiele. Gdy spotykamy się większą grupą, idziemy gdzieś na kolacje, jest super, wesoło i zabawnie, ale nie robimy tego co tydzień, a spotkania w kilka tylko osób kończą się niezręczną ciszą.
Jednak efekty pracy i zmiany, które tu zachodzą dzięki mojej obecności, dają wiele satysfakcji. Oczywiście większość zmian widoczna będzie za kilka lat, przy większej intensywności przyjazdów obcokrajowców. Jednak nawet teraz mogę zaobserwować małe zmiany. W Tbilisi moja obecność była by nie zauważona, zginęłabym gdzieś wśród społeczeństwa międzynarodowego lub także sama nie byłabym aka chętna do przebywania z Gruzinami.
No Comments