Rano odwiedził mnie człowiek odpowiedzialny za remont mojego mieszkania. Był bardziej zdziwiony moja obecnością w tym mieszkaniu niż ja jego. No i znalazł się włącznik światła do łazienki – trzeba pięścią uderzyć ścianę… nie wiedziałam czy mam się zacząć śmiać czy płakać… Niestety ten pan ma magiczne ręce, bo tylko on umie tak uderzyć w ścianę, mi się to później nie udało.
Dzisiejszy dzień upłynął pod tytułem „NO”: no Internet, no electricity, no water, no Office menager, no boss, no food, no men. Nic dziś nie było!! Dobrze, że w kuchni w organizacji jest butla gazowa i piec gazowy, bo było gdzie ugotować wodę na herbatę i kawę.
Na dzisiejszych zajęciach z tańca chyba jeszcze bardziej rozpraszałam uwagę męskiej części zespołu. Podczas, gdy dziewczyny wykonywały polecenia nauczycielki, chłopacy wyraźnie się popisywali. Nauczyciel chodził cały czas wściekły i rozdrażniony w powodu zachowania chłopaków. Zaskakujące może być to, że w tym kraju tańczący mężczyzna nie jest uważany za zniewieściałego a wręcz odwrotnie – taniec dodaje mu męskości. Zauważyłam postępy w ich zachowaniu wobec mnie. Przed zajęciami jeden z nich do mnie podszedł i nawet próbował zagadać, ale rozmowa szybko się skończyła, bo on niewiele umiał powiedzieć. Po zajęciach ten sam chłopak i kilku innych do mnie podeszło i zaczęło rozmawiać bardzo łamanym angielskim. Okazali się być bardzo towarzyscy i zabawni.
No Comments