Dziś kolejny raz mieliśmy awarię prądu. Cóż zdarza się najlepszym. Próbowaliśmy to naprawić, ale potrzebna była pomoc kogoś kto zna się na instalacji elektrycznej w tym budynku. Clint poszedł po strażnika z dołu. Ostatnim razem nie był pomocny, ale jako że jest już późno (prawie 23.00) lepszy rydz niż nic, Oczywiście nie pomógł. Od razu, na samym początku, powiedział, że się nie zna i nic nie poradzi.
No i mnie olśniło! dosłownie, bo Clint w końcu udało się włączyć prąd.
W Gruzji problemy z elektryką były na codziennością. Ale spróbuj tylko zapytać kogoś o pomoc (w domyśle “ktosia” rodzaj męski, jak to w Gruzji) od razu znajdzie się specjalista. Ba! nawet kilku, bo w Gruzji każdy jest “masterem”, “złotą rączką” i zna się na wszystkim. Oczywiście każdy mężczyzna takie o sobie ma mniemanie. Żaden Gruzin nie powie ci “nie wiem” lub “nie umiem”. Oczywiście w wielu przypadkach nie wie i nie umie, ale się nie przyzna. Doświadczyłam tego sama na przykładzie mieszkania w Akhaltsikhe, braku prądu, powodzi itp.
Tu w Chinach od razu mężczyźni przyznają się, że nie umieją, nie wiedzą, nie znają nikogo kto może pomóc. Czy tak rzeczywiście jest, można powątpiewać, ale dowodów nie ma. A na niekompetencje Gruzinów niestety były i to bolesne 🙁
No Comments