Miał być długi wpis, który piszę już dla Was rok. O trudnych chwilach, miłości, o tym, że nadzieje umiera ostatnia. Miał być, ale jeszcze nie będzie, bo historia się nie zakończyła.
Post będzie o czymś innym. O tym nurku, który szedł przez pustynię i spotkał Araba, o którym pisałam w ostatnim poście. Tym nurkiem będę ja.
Właśnie skończyłam pakować mój plecak. Jakoś tak mam, że nie ważne czy jadę na 1, 2 czy 12 miesięcy to i tak na koniec wychodzi mi 20 kg. Ni mniej ni więcej. Bilet też już mam. Gdzie? Na inny kontynent.
Marek Kamiński mówi, że każdy na swój biegun. Martyna Wojciechowska wspomina o Evereście. Moja siostra miała swoje Kilimandżaro. Miała, bo niedawno spełniła swoje marzenia i weszła na dach Afryki. Ja mam swoje…. nurkowanie. Dla wielu nurkowanie to frajda, zabawa i wydaje się proste. Dla mnie to coś więcej, coś co mnie kształtuje – to walka ze swoimi ograniczeniami i lękami. Dlaczego nie przychodzi mi to tak łatwo? Nie jestem mistrzynią świata w pływaniu, a jak wiecie ostatnie tygodnie codziennie chodziłam na basen pracować nad tym. Moi bliscy wiedzą, że w ciemności czai się obcy (ten obcy z filmy “Ósmy pasażer Nostromo”, który jest moim koszmarem z dzieciństwa). Dlatego ciemność nie jest dla mnie. Głęboka woda, gdzie nie widzę dna? Jeszcze kilka lat temu odwróciłabym się na pięcie i odeszła, gdyby mi to ktoś zaproponował. A teraz: 1, 2, 3 i… daję radę. Nurkowanie to dla cierpliwości, bo pod wodą nie można się spieszyć. Uczy dokładności i skrupulatności, bo trzeba zwracać na wszystko uwagę – na własny sprzęt, na innych którzy z Tobą nurkują oraz na to co w wodzie. Gdybyście kilka lat temu zapytali moich znajomych i współpracowników “Cechy, których Martyna nie ma?” to usłyszelibyście właśnie: cierpliwość, dokładność i skrupulatność. Uczy też pokory, bo nie ma tam miejsca na chojraczenie, bo może się to skończyć chorobą dekompresyjną albo uszkodzonymi płucami. Ponad to nurkowanie to nie tylko frajda, ale jeśli chce się być dobrym nurkiem, to też ciężka praca. Mimo wszystko gra jest warta świeczki. Wszystkiego da się nauczyć a lęki opanować. Najbliższe tygodnie spędzę na kursie PADI Dive Master.
A dokąd ten bilet? Do Dahab, jednego z najlepszych miejsc do nurkowania na świecie.
Ten post to tylko zapowiedź. Będę Wam pisać jak to jest nurkować w Morzu Czerwonym, oglądać podwodne życie, uczyć się, doskonalić i walczyć z własnymi ograniczeniami.
7 komentarzy
Powodzenia!
W Dahab byłam i bardzo dobrze je wspominam więc będę śledzić, bo lubię czytać o miejscach, które znam 🙂
No co jak co ale BRAKU skrupulatności, cierpliwości oraz dokładności nie mogę Ci zarzucić 🙂 a co do chojraczenia to do takich świat należy 🙂 powodzenia 🙂
Dzięki Asia 🙂
Pięknie! <3 Powodzenia!!!
Dzięki 🙂
Super i zazdraszczam szczególnie tego nurkowania w Dahab 🙂
Właśnie wczoraj przyleciałam z Dahab. Po 6 tygodniach! I już chcę tam wracać!