Armenia Kambodża

Kambodża jak Armenia?

24 kwietnia 2014

Od pierwszego momenty w Kambodży miałam nieodparte wrażenie, że jestem znów w Armenii. O mojej krótkiej podróży do Armenii pisałam w poście “Jak ugryźć owoc granatu?”

Pierwsza rzuca się oczy susza i piach. Wszędzie. Pył unoszący się wszędzie, pokrywający ciała, ubrania, samochodu, rowery.  Dokładnie tak pamiętam Armenię. Susza, pustynie, piach, gorąco.

Sucha Armenia

Sucha Armenia

Suche drogi w Kambodży. W tle pola ryżowe.

Suche drogi w Kambodży. W tle pola ryżowe.

Zaraz po tym druga rzecz, która mnie uderzyła, to, że bardzo wielu Khmerów mówiło bardzo dobrze po angielsku. Z resztą nie tylko po angielsku. Taksówkarz, który podwoził nas do hotelu bardzo płynnie mówił po angielsku, opowiadał o mieście i rodzinie, odpowiadał też na wiele pytań. Do tej pory nie spotkałam żadnego kierowcy, przewodnika, właściciela hotelu itp. tak dobrze mówiącego po angielsku. W Angkor Wat spotkałam przewodników mówiących biegle po chińsku, japońsku, niemiecku, francusku. Oczywiście Angkor Wat jest światowej sławy zabytkiem, ale nawet w Bangkoku w pałacu królewskim nie spotkałam przewodników mówiących w tylu językach, albo chociażby w kilku z nich.

Moje wrażenie po Khmerach, przynajmniej tych w Siem Reap, było dużo lepsze niż po Tajach w turystycznych miejscach. Tajowie w Bangkoku to zupełnie inni Tajowie jakich ja znam a mojej wsi. Dlatego po Siem Reap, najbardziej turystycznym miejscu w Kambodży, spodziewałabym się też raczej naciągaczy i nieuprzejmości. Nic bardziej mylnego!  Przemili, uprzejmi i gościnni ludzie.

Spędziłam tylko kilka dni w Kambodży i tydzień w Armenii (chociaż mieszkałam wśród Ormian prawie rok), ale takie były moje odczucia.

Życzę każdemu z Was odwiedzenia obydwu tych miejsc i własnych porównań i refleksji 🙂

You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.