Kitesurfing to moja nowa pasja. Nigdy nawet nie myślałam żeby zacząć uprawiać ten sport. A tutaj na Filipinach dlaczego nie? Zaczęło se od tego, ze Sonnego znajoma i jej brat uczą kitow na Boracayu. Pewnego dnia poszliśmy tam, spróbowaliśmy i nas wciągnęło!
Straszna frajda! Nie trzeba być w jakiejś super formie, ale sport jest męczący Wymaga cierpliwości i precyzji Bo nawet najmniejsze poruszenie latawcem powoduje, ze on przemieszcza się po niebie i może cie bardzo daleko pociągnąć.
Na początku zaczyna się na plaży, później powoli wchodzi do wody i uczy w wodzie, dopiero po jakimś czasie myśli się w ogóle o wchodzeniu na deskę i próbowaniu surfowania. Nasz kurs trwał 12 godzin. Jakieś 5 – 6 dni, z tego udało nam się wejść na deskę. Co uważam za swój osobisty sukces, bo ja nie jestem fanka sportów wodnych. Nawet usłyszałam komplement od instruktora, ze szybko mi poszło.
Latawce dopasowuje się do wagi postury. Ja byłam dokładnie miedzy ciężkimi Clintem i Sonnym a lekkimi Ania i Asyia. Zatem dostałam swój latawiec. Z jednej strony dużo z tego skorzystałam bo mogłam cały czas trenować ale z drugiej strony ile musiałam się nachodzić za tym latawcem, napływać. Bardzo meczące. A gdy świeci słońce i trzeba patrzeć w gore na latawiec, czyli praktycznie w słońce, oczy zaczynają bolec. Pewnego poranku obudziłam się i nic nie widziałam, strasznie bolały mnie oczy. Tak jakby zakwasy w oczach. Mogłam patrzeć tylko do góry w ogóle nie na dol. Trochę się przestraszyłam, ale po kilku godzinach, kroplach do oczu i aspirynie, przeszło.
2 komentarze
No bosko sis, siostra wiadomo najlepsza;)
dobrze wiesz ze ja na kitach bylam lepsza od Ciebie tylko nikt nie zrobil mi dobrych zdjec 😛