Tajska kuchnia, świątynie, pomniki Buddy, lekcje gotowania, farmy słoni, bazary. Wszystko ładnie i pięknie, ale z czasem może się znudzić. Szczególnie jak jesteśmy w Tajlandii dłuższy czas.
Zabawa do białego rana, picie z wiaderek, spanie na plaży – to widok typowy dla Phi Phi lub innych imprezowych miejsc na południu. A my akurat jesteśmy na północy i co teraz? Otóż w Chiang Mai, mieście słynącym z 500 świątyń też można się zabawić. Oczywiście jest wiele klubów oferujących nocną rozrywkę panom albo wielbicielom Lady Boy’ów. Widać je przy głównych ulicach, oświetlonych neonami z Tajkami w spódniczkach, które się wcześniej zaczynają niż kończą. Ci, którzy nie szukają takich nocnych doznań mogą wybrać się do Zoe in Yellow.
Gdzie pójść na imprezę?
Zoe in Yellow – mój ulubiony klub w Chiang Mai. Rok temu odwiedzając to miasto średnio interesowały mnie nocne imprezy, ale gdy się tu mieszka jakiś czas, pracuje 24/7 to w tą jedną noc wolną chcę się wyszaleć i spotkać ze znajomymi. Długo nie wiedziałam o tym miejscu dopóki nie zaprowadził mnie tam Ben (znajomy Australijczyk, z którym o 6 rano biegaliśmy na około fosy i murów miasta). To nie tylko Zoe, ale kilka klubów na około. Więc jest w czym wybierać: reggae, muzyka na żywo, tańce i oczywiście wiaderka. Dla tych niewtajemniczonych, którzy jeszcze nie odwiedzili Koh Phi Phi – w wiaderkach pije się drinki. Zamawiasz gin i tonic albo mojito tylko że w wiaderku. W niektórych miejscach wiaderka z gotowymi butelkami napojów i alkoholu można kupić na ulicy. Wiaderko może być różnych rozmiarów – od dziecinnego do robienia babek w piasku do pojemności wiaderka z farbą. W okolicach Zoe to koszt 400 bahtów (ok. 40 zł), ale wiaderko jest duże i spokojnie wystarczy na 2 osoby na pół lub całą noc. Osobiście nie polecam więcej niż 2, bo po nich nie można brać odpowiedzialności za swoje zachowanie. O tym co się stało z ludźmi po wiaderkach, krążą legendy. Ale to już kwestia własnych ograniczeń i dyscypliny pijąc alkohol.
Zoe in Yellow znajduje się w okolicach południowej bramy na ulicy Ratchavithi 40/12. Więcej o tym klubie znajdziecie tutaj.
Gdzie pójść tylko na drinka?
Impreza to jednak nie dla Was? Ale wybrać się na drinka to już chętnie? Na każdym rogu coś znajdziecie, wiele barów dla expatów i restauracji. Ten najbliżej mojego hotelu i ten, do którego najczęściej chodziliśmy ze znajomymi, to Wethersoons. Nie, to nie ta sieć lokali z UK. To mały, pomarańczowy bar z właścicielem, który potrafi się przedstawić i zapytać o drinka jakiego chcecie. Albo po prostu popatrzy na Ciebie i zapyta:”mojito?”. Dlaczego akurat mojito? Bo to jedyny bar w okolicy, który oferuje 3 mojito w cenie 2. Płacisz za 2, każdy po 70 bahtów (ok. 7zł) i dostajesz 3-ciego gratis. Zatem ludzie tam przychodzą praktycznie właściwie po to. Tylko 2 razy widziałam kogoś pijącego tam piwo. Jeśli jesteś częsty gościem barman zaoferuje Ci, że jeśli nie dasz rady wypić wszystkich 3 drinków jednego wieczoru (a nie są małe), to on Ci zrobi 2 a następnym razem po prostu się przypomnij i dostaniesz swojego zaległego 3-ciego gratisowego.
Uwaga! Mojito robione jest z tajskiego rumu SangSom. Po tym zawsze boli głowa. Nie ważne czy był to jeden drink czy cała butelka. Zawsze boli głowa. Taki lokalny rum pędzony na trzcinie cukrowej. Ale wszyscy podróżujący i lokalni smakosze przyzwyczaili się do skutków ubocznych. Dlaczego? Bo butelka SangSom’a kosztuje ok. 200-250 bahtów (20-25 zł) a butelka rumu Bacardi w sklepie wolnocłowym 700 bahtów (70 zł) a w sklepie jakieś 800-900. Rachunek prosty szczególnie dla tych z niskim budżetem podróży.
Wethersoons znajdziecie na ulicy Soi Chang Moi 3/7 i więcej o nich znajdziecie tutaj.

Wetherspoon’s w Chiang Mai [źródło: Facebook]
Alternatywa
Dla tych, którym nie odpowiadają bary z mojito ani kluby z tańcami, polecam najpopularniejszy i najbardziej znany wśród backpackerów bar w Tajlandii. Znajdziecie go dosłownie na każdym roku miasta, miasteczka czy wyspy. Nazywa się… 7 eleven i sprzedaje najtańszy alkohol i przekąski. W Tajlandii nie ma zakazu picia w miejscu publicznym, o ile nie robimy w okół siebie wielkiego zamieszkania i nie zwracamy uwagi panów w mudurach. Zatem z wyprawką z 7/11 można pójść na ławkę, most, do parku czy gdzie chcesz.
16 komentarzy
Zupełnie dla nas jeszcze nieznane tereny 🙂 Jednak czemu ich nie zobaczyć 🙂 ? Dopisujemy do listy na przyszlosc! Ciekawy opis, przydatne info.
w podróży właśnie o to chodzi aby poznawać nieznane tereny 😉
Miło tak poczytać jak się imprezuję i żyję w zupełnie innej kulturze. Bardzo bym chciała pojechać kiedyś do Tajlandii.
Ostatnio były bilety za 600 zł do Azji. Raz na jakiś czas zdarzają się wielkie promocje. Coraz łatwiej wyjechać w tamte regiony. Powodzenia!
Takie posty to ja lubię… bo podróże bez gazu to nie podróże… a picie z wiaderek brzmi naprawdę kusząco… Jak bym wybierał się do Tajlandii to już wiem gdzie szukać ważnych dla mnie wskazówek… 😀
Mało osób piszę o alkoholu, piciu i imprezowaniu w podróży. A nie oszukujmy się, większość ludzi to robi.
Wszystko fajnie, ładnie, pięknie ale imprezy to nie dla mnie. Swojego czasu dość nachodziłem się na błyskoteki… każdy piątek, sobota i niedziela były moje 🙂 a teraz tylko i mi pozostało hehe
No pewnie kto co lubi. Mi też nie zawsze chce się iść na imprezę. Nigdy co prawda nie imprezowałam tak jak Ty, z tego co piszesz. Jednak wakacje, urlop sprzyjają takim klimatom. Nie trzeba też przecież imprezować do białego rana. Można po prostu gdzieś pójść ze znajomymi na drinka.
Mam nadzieję, że dotrę do Chiang Mai w przyszłym roku, byłoby fajnie!
Fantastyczne miasto! W zasadzie moje ulubione tajskie miasto, bo ani za duże ani za mała i dużo oferuje. No i jest dużo tańsze niż południe.
Dzięki za garść przydatnych informacji, z pewnością kiedyś skorzystam. Rozbawiłaś mnie tym 7 eleven 🙂
Z 7 eleven to sama prawda 🙂
Jakbyś się kiedyś wybierała do Chiang Mai to pisz jak masz jakieś pytania.
Azjatyckie nocne życie jest zarąbiste! Muzyka, karaoke i pyszne jedzenie ;)))))) naprawdę potrafią się bawić. Bardzo mi się podoba ten taniec z ogniem ? mega fajne!!! Do tego dynamiczna muzyka … nie ma nudów.
Oj nie! Nie da się tam nudzić w nocy 😉 Wręcz odwrotnie, za dużo rozrywek czasem 🙂 Szczególnie w miastach czy na wyspach. Przez rok mieszkania w małej rybackiej wiosce naszą jedyną rozrywką było piwo wieczorem i gra Heards up
Moja siostra była w Tajlandii, jej opowieści pokrywają się z Twoimi. Podobno jedzenia podawane białym różni się poziomem ostrości od tego dla Tajów.
Różni się bardzo! ? ja na skali od 1 (nieostre) do 10 (bardzo ostre dla Tajów), nawet przy 5 wymiękam ?