Podróże to czas poznawania ludzi i kultur. To czas, gdy doświadczamy wielu rzeczy i nie zawsze mamy czas na ich przetrawienie i przemyślenia. Refleksje przychodzą z czasem.
Przygotowując się do mojej ostatniej prezentacji o Tajlandii w kawiarni Południk 18, przejrzałam wiele moich notatek, starych postów na blogu i zdjęć. tak wiele wspomnień to przyniosło i refleksji z tym płynących.
Jedna z historii, która mi utkwiła w głowie, to jak poznałam pewnego Niemca.
Jak już wiele razy wspominałam, w Tajlandii mieszkałam w Centrum Wszechświata, czyli małej wioseczce na południu. Dziura zabita dechami, jak to się po polsku mówi. Cywilizacja nie zawsze tu docierała. Dopiero po pół roku mojego pobytu postawiono tam bankomat.
I pewnego marcowego dnia otwarto bar. To było wydarzenie! Bar w Ban Nam Khem! Tego świat nie widział. Poszliśmy tam nawet na otwarcie, gdzie bardzo serdecznie nas przywitano i poczęstowano pyszną grillowaną rybą.
Bar prowadził pewien Niemiec. Wyglądał dość dziwnie, chodził jakoś koślawię i mówił w bardzo specyficzny sposób. Uznaliśmy, że po prostu jakiś specyficzny Niemiec, który przyjechał na starość do raju, jakim jest Tajlandia. Nic bardziej mylnego. Pewnego razu dosiadł się do nas i opowiedział swoją historię. 26 grudnia 2004, w dzień, którego żaden taj nie zapomni, był w Ban Nam Khem. Przeżył tsunami, ale jego żona Polka i córka nie. Miał połamane kończyny i kręgosłup i mimo to przedzierał się przez wodę, zniszczone domy i ciała ludzi, aby ratować tych, którzy przeżyli. Postanowił nie wracać do Niemiec, tylko zostać tutaj.
W każdej rodzinie z Ban Nam Khem ktoś zginął tamtego dnia. Na naszej ulicy mieścił się duży dom. Mieszkał tam pewien gburowaty Taj. Nigdy się nie uśmiechał, a to dziwne jak na ten naród. Ostatniego dnia mojego pobytu nasz kierowca powiedział nam, że w 11-osobowej rodziny tego człowieka 7 zginęło w tsunami. A ten mężczyzna nigdy się nie pogodził ze swoją stratą.
Podróże kształcą i wzbogacają człowieka. Przede wszystkim w pokorę i nie ocenianie innych ludzi, nie tylko po pozorach. Każdy człowiek ma swoją historię i bagaż doświadczeń, których my nie znamy, ale których nie sposób nam zrozumieć. Otwarty umysł to przepustka do poznania i zrozumienia ludzi i kultury danego kraju.
Zatem następnym razem podczas podróży starajmy się nie oceniać, nie wygłaszać sowich opinii. Słuchajmy i zadawajmy pytania.
Życzę Wam wspaniałych podróży i odkrywania ludzi i kultur.
No Comments