O protestach w Tajlandii ostatnio było głośno. Zaczęło się w październiku i trwa do teraz. Ludzie gromadzą się nie tylko w Bangkoku, ale również innych większych i mniejszych miastach. 13 stycznia zaplanowano wielkie protesty w Bangkoku.
“Protesty rozpoczęły się (…) po poparciu przez rząd projektu ustawy amnestyjnej, która mogłaby umożliwić powrót do Tajlandii brata premier Yingluck Shinawatry, byłego szefa rządu Thaksina, skazanego w 2008 roku na więzienie za korupcję.” [wikipedia]
Są różne metody protestów. Z opowieści znajomych wiem, że protesty w Bangkoku mają raczej piknikowy nastrój. Ludzie zbierają się w jednym miejscu, dużo jedzą, dzielą się z innymi, śpiewają.
Po za wychodzeniem na ulice Tajowie noszą ostatnio wstążki, bransoletki, opaski na włosy w kolorach tajskiej flagi. Przywiązują również tasiemki do samochodów, rowerów i skuterów. Wszędzie gdzie się da. W ten sposób wspierają protesty antyrządowe.
Protesty te odbijają się również na turystyce. Szczególnie tej w Bangkoku. Miałam okazje rozmawiać z Tajami i osobami pracującymi obecnie w Tajlandii. Przy rocznej liczbie około 20 mln turystów w tym roku ich liczba spadła o 30%! jeśli ktoś już się decyduje na Tajlandię, to zostaje w Bangkoku jedynie na jedną noc a później rusza dalej. Turyści przestraszyli się zamieszek i blokad ruchu. Dlatego rząd dogadał się z protestującymi… aby ci przenieśli swoje zamieszki w mniej turystyczne części miasta. Hahaha takie rzeczy tylko w Tajlandii 😉
No Comments