Zdałam sobie sprawę, że podczas tylu lat pisania bloga nie poruszyłam tematu szoku kulturowego. Chciałabym Wam wyjaśnić, dlaczego niektóre moje historie opowiadam Wam z ze śmiechem, niektóre z przerażeniem a niektóre z poirytowanie. Ten post może przydać się tym z Was, którzy sami wybierają się za granice na dłuższy czas. A może już tam jesteście? Może wróciliście? Każdy z nas przeżywa jakiegoś rodzaju szok kulturowy.
Sama tego nie wymyśliłam. Tym zagadnieniem zajmują się naukowcy i psycholodzy. To coś co przeżywamy, gdy wyjeżdżamy na dłużej lub przeprowadzamy się za granicę. Pewnie dużo będę używała historii z mojego pobytu w Gruzji, bo to pierwszy kraj, do którego się przeprowadziłam, wktórym rzeczywiście książkowo przeszłam cykl szoku kulturowego. Na moim przykładzie pokażę Wam jak się on może objawiać. To proces, który ewoluuje. Nie zaczyna się nagle i nagle się nie kończy. Trwa, czasem dłużej niż moglibyśmy się tego spodziewać.
Zaczyna się, gdy przyjeżdżamy do obcego kraju (czasem nawet regionu), obcego miejsca, obcej kultury. W jakiś sposób zmieniamy swoje nawyki i zwyczaje, aby dostosować się do obcej kultury. Obszarów kultury jest wiele.
- Język.Jadąc do nowego miejsca chcecie opanować nowy język, chociażby na poziomie podstawowym.
- Ubiór.Szczególnie to widać w krajach bardziej konserwatywnych, gdzie szanując kulturę nie powinno się chodzić zbyt skąpo ubranym (zarówno kobiety jak i mężczyźni). Gdy przeprowadzałam się do Tajlandii, aby tam pracować, w szkole, gdzie uczyłam musiałam zakrywać kolana, ramiona i stopy.
- Jest jedną z takich sztandarowych rzeczy zupełnie innych w różnej kulturze. Na śniadanie w Polsce często jemy jajko, parówkę czy jajecznicę, podczas gdy we Francji je się croissanty z dżemem a w na Malediwach curry z tuńczyka z ryżem i chlebkami.
- Święta.W Gruzji w kraju prawosławnym obchodzi się Wielkanoc, ale w inny sposób niż w Polsce. W noc z soboty na Niedzielę Wielkanocną idzie się do kościoła na kilka godzin. Zatem pół niedzieli się odsypia. Rodzina w odwiedziny przychodzi dopiero wieczorem. W Poniedziałek Wielkanocny idzie się na cmentarz na piknik, aby świętować z tymi członkami rodziny, którzy odeszli.
- Tradycje weselne, obchody urodzin, oddawanie czci zmarłym.
- Jako Polacy jesteśmy przyzwyczajeni do naszej katolickiej religii. W Gruzji wyznaje się prawosławie. Wiele osób przestrzega postu wegańskiego w środę w piątek.
- Muzyka i taniec.W Gruzji śpiewy i taniec są nieodłączną częścią kultury. Na parkiecie częściej pojawiali się mężczyźni niż kobiety. Nawet w klubach przy muzyce rozrywkowej używali tradycyjnych ruchów. W pewnym momencie zaczęłam mnie to irytować. Denerwowałam się, gdy nie umiałam tak tańczyć a wszyscy ode mnie tego wymagali.
Różnice kulturowe mogą być subtelne, ale również diametralne. Coś takiego przeżyłam w Chinach, które znacząco różniły się od Polski, Gruzji i Europy. Szok kulturowy to cały proces mogący trwać tygodniami albo i miesiącami. Szczególnie, gdy wyjeżdżamy na dłużej lub się przeprowadzamy.
Etap 1 – miesiąc miodowy albo faza turystyczna.
Jest wtedy, kiedy jesteśmy absolutnie zafascynowani nową kulturę. Przyjeżdżam w nowe miejsce, wszystko nas kręci, robimy wszystkiemu zdjęcia, inne ubrania, ludzie inaczej się zachowują, samochody po drugiej stronie drogi jeżdżą. Wszystko nas zachwyca i w ogóle uważamy, że kochamy ten kraj i moglibyśmy mieszkać. Na ogół jesteśmy też bardzo grzecznie i uprzejmy wobec tej inności. W Gruzji chciałam być częścią tej społeczności, mojej organizacji. Jeżeli dziewczyny i kobiety zachowywały się w określony sposób, robiłam tak samo. Bałam się odrzucenia. W Polsce przychodziłam do pracy, siadałam do kompa, pracowała, mieliśmy przerwę na lunch i na kawę. W Gruzji przechodziłam pracy i pierwszą godzinę siedziałyśmy w kuchni. Kawka, herbatka, coś słodkiego. Siedziałyśmy i gadałyśmy. Później dopiero siadałyśmy do komputerów. Następnie godzinę przerwy na lunch. Wracało się i znowu się piło kawę. Sama kultura siedzenia razem było ważniejsze czasem niż efektywna praca. Nie mieściło mi się w głowie, bo wydawało mi się, że praca, którą możemy wykonać spokojnie w jeden dzień zajmowała tydzień.
Gdy jedziemy tylko na krótki okres, na wakacje to bardzo często zatrzymujemy się tylko na tym etapie fascynacji. Wszystko nas fascynuje, wszystko się podoba, ludzie są super uprzejmi, jedzenie jest przepyszne. Dużo osób ma takie wrażenie w Hiszpanii, Włoszech czy Malediwach. Są tym zachłystnięci i wracając do Polski mają super wspomnienia. Dużo takich osób spotkałam podróżujących po Gruzji. Uważali, że Gruzini są super uprzejmi i gości, jedzenia takie pyszne i zróżnicowane, warzywa, mięso i grzyby, tyle miejsc do zobaczenia, każdy Gruzin chce cię zaprosić do siebie na super (ucztę). Z takimi wrażeniami wyjeżdżali z Gruzji, a ja tam z tymi ludźmi zostawałam dłużej.
Etap 2 – szok kulturowy
Miesiąca miodowego się kończy. Ile można być zajaranym i zafascynowanym jakimś miejscem? Tydzień, dwa może kilka tygodni?
Zaczyna się etap, kiedy pojawiają się problemy życia na obczyźnie. Dla mnie w Gruzji był to standard życia. Na początku przez dwa tygodnie mieszkałam w gruzińskiej rodziny. Bardzo miło, wszyscy się mną opiekowali, zapraszali na posiłki, byłam u burmistrza, na poczcie, w klinice, wszystko mi pokazali w mieście. Grzecznie potakiwałam, odzywałam się tylko gdy mnie pytano o zdanie. Z lekkim uśmiechem reagowałam na ”Martyna, my Ci znajdziemy prawdziwego gruzińskiego mężczyznę”. W pewnym momencie zaczął nie to denerwować. Po dwóch tygodniach u rodziny gruzińskiej przeprowadziłam się do swojego mieszkania. Bogu dzięki, że się nie wprowadziłam od razu po przyjeździe, bo nie wiem czy bym tam wytrzymała i nie wiem czy szybko nie wróciła do Polski. Zaczął się armagedon. Zdałam sobie z tego sprawę, że oczywiście warunki życia są inne, ale ja miałam permanentne problemy z kanalizacją. Za oknem wiosna więc stopniały śniegi w górach, wywalały kanalizację. Woda w kranie w Gruzji bywała tylko rano i wieczorem w ciągu dnia. Przez 2 tygodnie nie miałam wody z kranie, do umycia się, do mycia zębów, do gotowania, do spłukania toalety. Praktykowałam koci prysznic myjąc się wilgotnymi chusteczkami. To jest spoko podczas krótkiej podróży to można raz czy dwa razy czymś takim się umyć i jeszcze nas to śmieszy. W Gruzji wszystko polegało na znajomościach. Internet kiepsko działał, książki telefoniczne nie istniały. Trzeba było znać ludzi i wiedzieć kto jest w czym dobry. Oczywiście nikogo nie znałam. Wszystkie prośby kierowałam do mojej organizacji i do moich koleżanek z pracy. Totalnie od nich uzależniona i ubezwłasnowolniona. Gdy zdarzała się potencjalna sytuacja kryzysowa, musiałam sobie zbalansować zyski i straty. Ewentualna kłótnia teraz mogła by skutkować brakiem pomocy z ich strony później. W międzyczasie zawieruszył się rachunek za prąd i siedziałam w ciemnościach i bez ogrzewania, a uregulowanie go bez właściciela mieszkania (mieszkającego w Moskwie) znowu wymagała uruchomienia znajomości. Towarzyszył mi permanentny ścisk w ramionach, skurcz mięśni spowodowany stresem i zimnem.
Na tym etapie cyklu szoku kulturowego może pojawić się wrogie a czasem nawet agresywne nastawienie do obcej kultury, kraju i ludzi. Może pojawić się również wrogie nastawienie względem osób, które dopiero przyjechały do tego kraju i są na etapie miesiąca miodowego. Wkurzałam się na odwiedzających mnie znajomych, którzy zachwycali się gruzińską kulturą i gościnnością a ja już jej miałam serdecznie dosyć.
Na suprach u znajomych zaczęli pojawiać się mężczyźni, którzy uważali, że powinnam znaleźć sobie prawdziwego gruzińskiego mężczyznę i za niego wyjść. Mimo moich odmów i braku zainteresowania, nie uznawali „nie” za odpowiedź. Naruszanie mojej przestrzeni osobistej nie stanowiło dla nich problemu. Nie umiałam się odnaleźć z moimi liberalnymi wartościami w kraju tak konserwatywnym. Irytowało mnie, że facetom się na bardzo dużo pozwalało. Z jednej strony jako obcokrajowiec byłam traktowana z przymrużeniem oka, ale z drugiej oceniano mnie przez pryzmat gruziński. Źle się prowadziłam, jeśli wyszłam z kolega na spacer.
Musiałam wybrać bitwy, które chciałam wygrać. W mojej organizacji pracowałam z dziewczynami, młodymi kobietami. Prowadziłam zajęcia aktywizujące. Gdybym straciła reputacje „dobrej dziewczyny” żaden rodzic nie wysłałby swojej córki do mnie na zajęcia.
Podobne sytuacje zdarzały się w Chinach. Do tego doszła nieznajomość języka. Poznałam tam Gosię, Polkę robiącą doktorat w moim mieście. Chiński język i kulturę znała bardzo dobrze i wiele mi tłumaczyła.
Na tym etapie szoku kulturowego za złe samopoczucie i negatywne emocje obwinia się gospodarzy. Mogą padać różne obraźliwe stwierdzenia „zacofani, niecywilizowani, szowiniście, itp.”. Nie była wtedy wzorem tolerancji.
Zaczyna się moment, kiedy szuka się wsparcia, najlepiej wśród innych obcokrajowców. Często dzwoniłam do rodziny i przyjaciół w Polsce i narzekałam. Po drugiej stronie słyszałam „Ale nie musisz tam zostać i zawsze możesz wrócić”.
Może pojawić się konflikt wewnętrzny. Pojawiła się u mnie myśl ‘”Wrócę do Polski i będzie lepiej, tak jak dawniej”. Przychodzi najczarniejsza noc. Ale to wszystko mija.
Etap 3 – ożywienie
Zaczynamy wychodzić na prostą, a nawet iść w górę krzywej. Więcej akceptujemy i tolerujemy. Przestaliśmy się niepotrzebnie denerwować. Przyzwyczailiśmy się do takiego stylu pracy. Do mlaskających Chińczyków nigdy się nie przyzwyczaiłam, ale zaczęłam nosić ze sobą zatyczki do uszu. Poprawia się, znamy lepiej kulturę, wiemy co nam wypada za czego nie. Znajomość języka znacznie się poprawiła i już potrafimy się dogadać. Rośnie pewność siebie, bo przecież daliśmy radę stawić czoła wszystkim poprzednim przeciwnościom.
W Gruzji okres negatywnego nastawienia przypadł na okres wakacji. Dokładnie wtedy, gdy odwiedzali nie wszyscy znajomi i rodzina. Na jesień przyszła poprawa. Cieszyłam się, że znów mogę regularnie prowadzić zajęcia z dziewczynami. One przyzwyczaiły się do mnie, bardziej mi ufały i zaczęły się przede mną otwierać.
Etap 4 – dopasowanie
Akceptujemy obyczaje, normy, zwyczaje, tradycje, wartości. Odbieramy je jako inne a nie gorsze.
Ten moment był dla mnie przełomowy. Później zaczęłam go stosować we wszystkich innych wyjazdach. Kultura może mnie wkurzać, mogę się z nią nie zgadać, ale nie jest gorsza jest po prostu inne.
Jeżeli zdecydujemy się wrócić do ojczyzny na tym etapie (np. koniec kontraktu jak w moim przypadku), możemy odczuwać tęsknotę.
Etap 5 – wtórny szok kulturowy
To moment, kiedy przeżywamy cyklszoku kulturowego we własnym, ojczystym kraju. Możemy myśleć, że skoro wróciliśmy do ojczyzny, to wszystko będzie jak dawniej. A nie jest. Nasze życie poszło do przodu i życie innych również.
Mija etap turystyczny, czyli zajadania się polskim jedzenie, odwiedzania rodziny i znajomych i cieszenia się każdą małą rzeczą, której na brakowało. Jeszcze przez kilka dni musiałam oduczyć się wyrzucania papieru toaletowego do kosza na śmieci. Przeżyłam szok, gdy samochody zatrzymywały się na ulicy, abym przeszła na druga stronę. Gdy w radiu podano informacje, że w moim mieście przez dwie godziny w ciągu dnia nie będzie ciepłej wody, to wybuchłam śmiechem. I co z tego, że jej nie będzie? Ludzie i tak są w pracy. Zdajemy sobie sprawę, że wielu z naszych bliskich nie przeżyło tego co my i czujemy, że nas nie rozumieją. Pytają „To opowiadaj, Jak było?”. Jak w 1,5 godzinnym spotkaniu na kawę streścić 9 miesięcy życia?
Bardzo intensywny szok kulturowy przeżyłam w październiku 2019, gdy wróciłam z Azji. Przyjechałam dokładnie w dzień wyborów parlamentarnych. Wyjechałam z Polski w 2011 i od tamtej pory raczej odwiedzałam nasz kraj. W tamtych czasach sytuacja polityczna, społeczna i światopoglądowa bardzo różniła się od tej, którą zastałam w 2019. Zauważyłam dużo więcej negatywnych emocji, hejtuw internecie, mediach i życiu codziennym. Nie mieściły mi się w głowie marsze 11 listopada, ludzie ze swastykami, w kraju, który tyle wycierpiał podczas wojny. Nie mówiąc już o osobach LGBTQ i otwartej do nich nienawiści na ulicach. Odczuwałam ideologiczny konflikty wewnętrzne, których podstawą były wartości, które zawsze wyznawałam. Podróże nauczyły mnie większej otwartości i akceptacji innych kultur a przyjechałam do Polski i zobaczyłam zupełnie inny obraz społeczeństwa.
Tak oto wyglądała moja droga po cyklu szoku kulturowego. Każdy z Was może go przeżywać inaczej. Ważne jest, aby zdawać sobie z tego sprawę. Nie da się go ominąć, ale można się nauczyć z nim radzić i neutralizować. Możemy szukać pomocy specjalisty, nawet on-line. Zainwestować czas i chęci w naukę języka. Nawiązywać kontakty towarzyskie, budować relacje z otoczeniem.
Można go zaakceptować albo się odizolować. Wybór należy do Was.
Post jest streszczeniem podcastu, który możecie odsłuchać na Spotify lub na Apple Podcast
Cenisz moją twórczość i pracę?
No Comments