Moja gruzińska matka zaskoczyłam mnie przed chwilą. Właśnie wróciła ze spotkania z innymi mieszkańcami naszego bloku z wielkiej płyty. Spotkali się, aby przedyskutować rozwiązanie problemów: braku wody, prądu, niedziałającej windy, uciążliwych sąsiadów (wspomniany wcześniej Kolia) itp.
Słowem wyjaśnienia problemu braku wody. W Akhaltsikhe bardzo rzadko brakowało wody, po za okresem wiosennym. Wtedy śnieg z gór topniał i rozsadzał rury. Ale po za tym woda praktycznie była. W Kutaisi woda jest od 8 do 12 rano, czyli 4 godziny w ciągu dnia! Dlatego rano trwa wielkie pranie, kąpiele, mycie naczyń itp. Po za tym wody nie ma. Kto ma swój prywatny bak wody na dachu ten ma wodę w ciągu dnia. Kogo na ten bak nie stać, zbiera wodę we wszystkich możliwych zbiornikach, wiadrach miskach i butelkach. Kiedyś odwiedzając znajoma rodzinę, wchodząc do łazienki nie miałam się tak jak praktycznie poruszać, bo była pełna naczyń na wodę. Przechadzając się ulicami miasta i różnych dzielnic można na dachach bloków zaobserwować wielkie baki wody. To nieodłączny element tutejszego krajobrazu.
Winda w naszym bloku i wielu innych jest klaustrofobiczna! Zmieszczą się tam max 3 osoby. Na dodatek trzeba mieć 20 tetri (lokalny grosz, ok. 40 gr), żeby wrzucić do maszyny, aby winda ruszyła. Gruzińska windą jechałam tylko 1 raz, potem zdecydowałam, że utknięcie w niej jest bardziej ryzykowne. Nie ma żadnego „systemu alarmowego”, więc jak ktoś nie wie, że jesteś w tej windzie i nie może zadzwonić po kogoś kto to naprawi (kogo?) no to kiepsko.
Moim łamanym gruzińskim udało mi się dowiedzieć, że mieszkańcy muszą zebrać część pieniędzy na remont windy, a resztę da miasto. Wow! Zarówno dla mojego gruzińskiego i miasta 😛
No Comments