Osobiste

Molestowanie w podróży

12 listopada 2016
Martyna Skura, life in 20 kg, kobieta w podróży, molestowanie w podróży

Długo zastanawiałam się czy opublikować ten post.  Napisałam go już podczas ostatniego pobytu w Tanzanii, ale zastanawiałam się czy powinien ujrzeć światło dzienne. Zdecydowałam jednak, że każdy powinien go przeczytać. Nie ważne czy kobiety czy mężczyźni. Dotyczy to każdego.

Podróżując i mieszkając za granicą wielokrotnie słyszę pytania:”Czy się nie boisz?”, “Czy jest bezpiecznie?”.Ostatnio podczas materiału dla telewizji TTM dziennikarka zapytała moich rodziców, czy nie boją się o mnie gdy podróżuję. Tata odpowiedział, że oni dowiadują się o niebezpiecznych sytuacjach dopiero po kilku latach. To trochę prawda. Nigdy nie chcę ich martwić, bo to nic nie zmienia. Jestem daleko i nie mogą mi w niczym pomóc, muszę sobie radzić sama.

Podczas wywiadów lub prezentacji podróżniczych zachęcam wszystkich a szczególnie kobiety, aby się nie bali podróżować, że to nie jest takie trudne i niebezpieczne jak się ludziom wydaje. Ale nie zawsze…. Postanowiłam odczarować podróże i podzielić się z Wami moim doświadczeniem i moimi spostrzeżeniami. W komentarzach możecie opisać swoje przeżycia i opinie.

Gruzja

Przeżyłam w Gruzji 2 próby porwania. Jedną z nich opisałam w tym poście.
Mieszkając w Gruzji kilka lat temu spotykałam wiele podróżujących dziewczyn i facetów, par i grup znajomych. Wrażenia wielu kobiet różniły się znacznie od wrażeń mężczyzn. Kiedyś jedna Polka powiedziała, że jeśli chcesz sprawdzić swojego faceta to wyjedź z nim do Gruzji i zobacz jak się zachowuje na supach (wielkich gruzińskich ucztach). Supra zakrapiana ogromna ilością gruzińskiego wina. Obecni głównie gruzińscy mężczyźni, kobiety jeśli w ogóle są to raczej serwują jedzenie.

Kiedyś Gruzin zdradził mi ich taktykę: upijasz faceta, zaprzyjaźniasz się z nim a jak już Ci ufa to zaczynasz przystawiać się do dziewczyn, które z nim są. Skąd Gruzin kilka lat temu czerpał swoja wiedzę o kobietach z zachodu? Z amerykańskich filmów, w których dziewczyna po pierwszej randce idzie do łóżka z facetem lub z filmów porno. Uznaje zatem, że z ta dziewczyną, która jest na imprezie, też tak będzie. Dziewczyna jednak się opiera. W pewnym momencie ma dosyć i prosi chłopaka (czy to jej chłopak czy to tylko znajomy), aby coś zrobił, powiedział lub żeby już poszli. I to co zrobi lub odpowie chłopak jest tym wyżej wspomnianym testem. Są 2 opcje: albo wyjdą albo dziewczyna usłyszy od chłopaka:”on tylko próbuje być miły”. Drodzy panowie: wiem, że jest wielu pożądnych facetów na świecie i nie można generalizować, ale jeśli dziewczyna czuje się niepewnie i niebezpiecznie to nie są jej urojenia, ma ku temu powód. A jeśli prosi Was o pomoc to znaczy, abyście stanęli na wysokości zdania i zapewnili jej bezpieczeństwo.

Siedzę w marszrutce. Zawsze starałam się siadać z przodu, byle nie z tyłu, bo tam zawsze jest tłum i cieżko się wydostać. Siada obok mnie facet i rozstawia nogi tak jakby miał beczkę miedzy nogami. Bo w końcu to facet i faceci już tak mają. Ja przyklejam się do szyby byle by nie stykać się z nim. I tak siedzę przez 3 godziny podróży z Tbilisi do Akhaltsikhe. I tylko się modlę, aby nie zaczął do mnie gadać. Marszruta pełna ludzi i zaraz zacznie rzucać uwagi, że obcokrajowiec i taka niemiła, że nie wdzięczna na gruzińska gościnność.

W Gruzji podróżując ze znajomymi czy Clintem na ogół to ja znałam najlepiej rosyjski czy gruziński. Wiele razy to ja coś tłumaczyłam, więc wielu Gruzinów myślało, że z nimi flirtuję. I mimo, że przedstawiałam Clinta jako mojego męża to i tak nic nie dawało, bo według Gruzinów jeśli mąż nie jest Gruzinem to nie jest prawdziwym mężczyzną, czyli nie jest pełnowartościowym mężem. Przyzwalali sobie na ‘podrywanie’ Ciebie. Czy to paranoja? Czy uwzięłam się na Gruzinów? Nie. Jeżeli dziewczyna czuje się niepewnie i niebezpiecznie to znaczy ze coś jest na rzeczy, nie uroiła sobie tego, ma do tego prawo.

Gambia

Byliśmy na African Road Trip w marcu 2016. 6 osób: 3 chłopaków i 3 dziewczyny. Dopóki Daniel i Piotrek byli z nami czułyśmy się bezpiecznie. Odrazu, gdy wyjechali i poszłyśmy z JuGi na plażę nie mogłyśmy opędzić się od facetów. Gambia to jedna ze światowych stolic kobiecej sexturystyki: panie z zachodu w pewnym wieku przyjeżdzają do Gambii i wiąże się z lokalnym mężczyzna, utrzymują go. Podobnie jak mężczyźni z zachodu jeżdżą do Azji Południowo-Wschodniej. Nie oceniam. Każdy ma swoje preferencje. Jednak w związku z tym, lokalni mężczyźni próbują szansy z każdą dziewczyna o białej facjacie. Idziesz na plaże jakieś 100 m i z każdej strony podbiega do Ciebie lokalny chłopak/facet. Zaczyna gadkę, że jesteś piękna, jesteś sensem jego życia itp. Serio? To na kogoś w ogóle działa? Anyway. Na początku próbujesz być miła i spławić go w spokojny sposób. Raz, dwa, trzy raz się powtarzasz. Nie działa. Koleś idzie za Tobą na plaże i siada obok Ciebie i nie zamierza się ruszyć. W około nikt Ci nie pomoże. Zaczynasz się wkurzać i krzyczeć na niego, żeby się odczepił. Słyszysz wtedy:”hej It’s Gambia. It’s nice to be nice!”. Serio? Właśnie byłam miła i się nie skumałeś, że nie chcę z Tobą rozmawiać?!

Egipt, Dahab

Idę sama deptakiem – nie mogę się odpędzić od facetów nagabujących mnie, zaczepiających, gwiżdżących. Cały czas jestem spięta, patrzę w chodnik i idę przed siebie. Inna sytuacja: ten sam deptak, ale idę ze znajomym facetem, czy to Egipcjaninem czy obcokrajowcem – żadnego gwizdania, żadnej gatki, żadnego zaczepiania.

Dopiero niedawno zdałam sobie sprawę, że od kilku lat podróżuję sama. Mogę sobie gdzieś planować wyjazd z ludźmi, lub spotkać ich po drodze, ale gdy przychodzi do podróży to jestem sama: Tajlandia rok temu po pracy w Chiang Mai sama leciałam na południe na 10 dni robić kurs Rescue Diver i odwiedzić swoja wioskę. Egipt rok temu kurs Dive Master. W tym roku Zanzibar. Nie lubię podróżować sama. Lubię dzielić się z kimś wrażeniami z podróży, ale również dlatego, że czuję się bezpieczniej. Nawet z drugą dziewczyną u boku, nie musi być facet.

Moje lekcje

Wyciągnęłam wiele lekcji z tych doświadczeń. Kilka z nich Wam opiszę.

Bary, nightlife i alkohol 

Od czasów mieszkania w Gruzji mam tak, że w trakcie podróży nie pójdę do zamkniętego baru sama. Nie i koniec. Bar lub restauracja na świeżym powietrzu, że mogę swobodnie wyjść to ok. Nie czuję się dobrze ani bezpiecznie. I nie ważne czy to Gruzja, Tajlandia czy Zanzibar. Gdy wchodzę do lokalu wieczorem odrazu patrzę gdzie są wyjścia, kto jest w lokalu (czy lokalni mężczyźni, czy są kobiety, czy są obcokrajowcy). Nie wypiję więcej niż 2 piwa/drinki.

Jeśli jestem sama w podróży to raczej nie wyjdę wieczorem samotnie. Mieszkając w Gruzji opowiadałam o tym mojej przyjaciółce. Usłyszałam od niej, że wręcz powinnam wychodzi i pokazywać, że kobieta też może chodzić do barów, że jestem wyzwolona. Otóż nie zrobiłabym nic takiego. Z dwóch powodów: pracowała w lokalnej organizacji i musiałam dbać o swoja reputację, bo wg Gruzinów i Gruzinek pojawianie się w barach świadczyło o rozwiązłości i gdybym to robiła żadna z dziewczyn nie przyszłaby już na moje zajęcia, więc mój wolontariat nie miałby sensu. Po drugie: wolę być bezpieczna.
Facet wracając do hotelu po pijaku może najwyżej być obrabowany, może pobity. Kobieta nie tylko. Jest ciemno, wracam do hotelu i jestem cała spięta. Jakikolwiek alkohol w moich żyłach paruje. Jestem trzeźwa na 200% i mam oczy na około głowy. Czy to paranoja? Zapytajcie samotnie podróżującego faceta czy też się tak czuje jak wraca do hotelu.

Autostop

Nigdy nie pojadę na stopa sama. Czy to na Kaukazie, w Tajlandii czy w Polsce. Nie i kropka. Swoją drogą moje próby porwania w Gruzji zdarzyły się zawsze jak byłam w grupie. Czasem bycie w grupie usypia ostrożność. Wydaje nam się, że nic nam się nie stanie bo jesteśmy z kimś. Wiem, że jest wiele kobiet podróżujących solo na stopa. Podziwiam, ale wiem, że to nie dla mnie.

Samoobrona

Jeszcze podczas studiów chodziłam na sekcję judo. Tak na wszelki wypadek, gdyby coś mi się stało wiedziałabym jak się obronić. Mieszkając w Tajlandii trenowałam kravmagę i  kichboxing przez kilka miesięcy. Pewna dziewczyna, którą spotkałam podczas podróży zwróciła uwagę na  jeszcze coś: “Ale co z tego, że się obronisz, kopniesz kogoś czy obijesz mu twarz czy jaja? Jaką masz pewność, że ten ktoś nie wpadnie do Twojego bungalowu w nocy? To nie fizyka kwantowa, bardzo łatwo dowiedzieć się gdzie mieszkasz lub gdzie się zatrzymałaś. A lokalna policja? Nie powierzałabym im mojego życia i bezpieczeństwa.”

I mogę sobie nadal trenować, ale gdy zdarza się, że ktoś Cię napastuje, strach i lęk jest tak silny, że paralizuje i obezwładnia.  Sama w podróży zawsze czuję się zagrożona. Paraliżuje mnie strach, gdy wracam do hotelu po zmroku (w tropikalnych krajach to już ok 18.00, czyli gdy kończę kolację). Biję rekordy w chodzie sportowym, gdy przechodzi obok mnie jakiś facet i zaczyna gadkę.

Tata dał mi kiedyś gaz pieprzowy. Gdzieś mi się zapodział w tych wszystkich podróżach. Z resztą na wielu lotniskach i tak by mi go zarekwirowali. Gaz nie rozwiązuje problemu, bo trzeba go mieć zawsze pod ręka, w kieszeni i szybko reagować. I każdy ‘znawca’ może powiedzieć, że trzeba szybko reagować. Strach bywa silniejszy. Ciało drętwieje i nie zawsze myślisz świadomie. Czy to paranoja? Nie. To rzeczywistość. Może nie wszystkie kobiety tak się czują samotnie podróżując, ale zapewniam Was, że wiele z nich tak właśnie się czuje.

Podróżować czy nie?

Czy mogłam temu wszystkiemu zapobiec? Nie.

Czy mam paranoję? Nie. Nie wymyśliłam sobie tych sytuacji, one naprawdę miały miejsce.

Czy coś mi się stało? Fizycznie – nie. Przecież żyję. Ale czy tylko o szkody fizyczne chodzi? Uraz, dystans i nieprzyjemne wspomnienia pozostały. Na zawsze zmieniły sposób mojego podróżowania. Nadal podróżuję. Czasem opowiadam te historię śmiejąc się, bo z perspektywy czasu tylko to mi pozostało. Nie cofnę tego co się stało, ale w tamtych momentach daleko było mi od śmiechu. Wielu osobom o tym opowiadałam i mam nadzieję, że uchroniło to je od takich “przygód”.

Bezpiecznej Podróży 

You Might Also Like

25 komentarzy

  • Reply Megi 12 listopada 2016 at 11:40

    Nieprzyjemne zdarzenie, które też wpłynęło na moją ostrożność i ograniczone zaufanie do kierowców to samotna podróż autostopem w Bieszczady. Nie oceniłam zagrożenia chociaż auto (zdezelowane BMW, prawie leżące siedzenia) mocno wskazywały, że nie do końca mogę ufać temu człowiekowi. Jednak to była sobota, robiło się coraz później, chciałam dotrzeć chociaż do Rzeszowa przed zmrokiem, pośpiech jak zwykle zmodyfikował moją decyzje. Przejechałam kilka kilometrów. Facet uporczywie patrzył się na mnie choć w upale miałam na sobie absolutnie wszystkie części ciała zakryte, łącznie z bandamką na szyi. Już po ruszeniu coś wydawało mi się nie tak, niby jechał z Katowic, a teraz przecież znów pędziliśmy krajową 11. Pytał gdzie jadę i czemu sama. Oczywiście stworzyłam historię o schorowanym chłopaka, który mieszka w Katowicach. Potem była już tylko cielesna reakcja, dotyk mojego kolana i zachęta byśmy skręcili do pobliskiego lasu. Nie trudno się domyślić jakim panicznym strachem zareagował mój organizm. Trzy razy powtarzałam stanowczo by się zatrzymał. Byłam juz bliska sięgnięcia po gaz, który miałam przy sobie, ale wyhamował i po tekście: Nie bój się mała, nic ci nie zrobię, uciekłam z samochodu. Zostałam na totalnym zadupiu mimo krajówki. Sobota, późny wieczór trzy samochody na krzyż, więc idę ze łzami w oczach z ciężkim plecakiem, nie dzwonię do nikogo, nie panikuje. Obracam się i widzę, że BMW odjeżdża w przeciwną stronę. Oddycham z ulgą. Nie machałam już potem kartką, byłam tak przestraszona, że wolałam maszerować bez podwózki. Zaczęłam się modlić, no bo jak trwoga to do Boga. Po kilku minutach jakiś rozpędzony facet w dość dobrym aucie widząc mnie w lusterkach włączył wsteczny. Tym razem mężczyzna przejęty, że co ja tu samotnie robię na takim wypuczajewie o tej godzinie, pomógł mi wejść, odłożyć plecak i omówił ze mną trasę gdzie jedzie i gdzie może mnie podwieźć. Okazało się, że jedzie do Krakowa i był to mój najlepszy kierowca, który złagodził całą sytuację. Zaopiekował się mną we właściwym momencie, choć nie powiedziałam mu co wydarzył się przed jego stopem i nie miałam pewności czy jednak mogę mu zaufać. Wydawało mi się, że zawsze trafiam na dobrych, pomocnych ludzi, ale ta sytuacja nauczyła mnie, że świat składa się z ludzi którzy działają bezinteresownie i również takich, którzy chcą mieć w tym jakiś swój udział. Jeśli nie chodzi o pieniądze, to niestety o seks. Nie zrezygnowałam z autostopu, ale po tym wydarzeniu bardzo rzadko jadę już sama. Mój organizm dość dobrze zakodował tą sytuację. Dzięki za ten post. Pozdrawiam 🙂

    • Reply life in 20 kg 13 listopada 2016 at 08:39

      Dziękuję Megi, że podzieliłaś się swoim doświadczeniem. Od wczoraj dostaję dużo wiadomości od wielu z Was, nie tylko dziewczyn. Wiele z nas przeżyło chwilę grozy podczas wyjazdu. To ważne żeby o tym opowiadać na głos. Wielu z mich męskich znajomych nie dowierzało moim historiom. A one naprawdę miały miejsce.

  • Reply anna skura 13 listopada 2016 at 11:06

    Sis super,że podzieliłaś się ze wszystkimi swoim doświadczeniem! Ja tez nie lubie podróżować sama z tych samych względów co Ty. Dlatego się cieszę,że już niedługo się widzimy! 🙂

  • Reply edyta 13 listopada 2016 at 12:48

    Świetny tekst. choc zazwyczaj podróżuje z partnerem, to takze staram sie unikac sytuacji ryzykownych. pozdrawiam!!

    • Reply life in 20 kg 13 listopada 2016 at 12:51

      Dzięki 🙂 moje próby porwania w Gruzji były zawsze z kimś u boku: za pierwszym razem 2 koleżanki a za drugim chłopak i para znajomych. Czasem czujność moze byc przez to uśpiona. MM nadzieje ze noc nigdy Ci sie nie przydarzy. Bezpiecznych podrozy!

  • Reply marzenka 13 listopada 2016 at 14:30

    Dobrze, ze o tym napisałaś, czasem takie sytuacje zdążają sie nawet, gdy podróżujesz z partnerem. 7 lat temu będąc na wakacjach w Egipcie, pojechaliśmy na kłady na pustynie, jeździliśmy parami, ale nagle nasz miejscowy “przewodnik” zaproponuje ze da mi poprowadzić i będzie mnie asekurować, ani ja ani mój chłopak nie sadziliśmy, ze moze sie wydarzyć cos niemiłego. Usiadł za mną i teoretycznie nic nie zrobił ale jego bliskość i przesuwanie sie do mnie coraz bardziej, było okropne, czułam sie stłamszona i nie wiedziałam jak sie zachować. Ta przejażdżka trwała krótko, pojechaliśmy w głąb pustyni, nie było tam nikogo i mogło sie rożnie skończyć. Dzis wiem, ze postąpiłam głupio, ale teraz to kwestia doświadczenia. O tym co sie stało, powiedziałam mojemu chłopakowi po jakimś czasie. Od tamtej pory nic podobnego mi sie nie przytrafiło,podróżuje duzo, ale jestem czujna, miesiąc temu w Maroko, mimo,ze ludzie tam są wspaniali i mili, nie wyszłabym sama, nie ma znaczenia czy dzień czy noc. Eksploruje głownie azje, pamietam, ze w Indiach czasem czułam sie niekomfortowo, gdy mężczyźni wpatrywali sie we mnie, ale to było niegroźne. Trzeba być przezornym i mieć oczy szeroko otwarte. Podróżowanie jest wspaniałe, ale zeby moc to kontynuować, trzeba wracać bezpiecznie do domu ????

    • Reply life in 20 kg 16 listopada 2016 at 13:41

      Czasem zadaje sobie pytanie co to znaczy ‘postąpić glupio’. Mi wydawało sie ze nie byłam nieodpowiedzialna, byłam rozsądna. A mimo to te rzeczy mi sie przydarzyły.
      Dziękuje ze podzieliłaś sie swoimi doświadczeniami

  • Reply Olga 16 listopada 2016 at 13:14

    Rumunia/Węgry – jechałam stopem z chłopakiem, ale na mały odcinek drogi rozdzieliliśmy się na dwa tiry – ja wsiadłam do jednego, on do jadącego za nami. Kierowca “mojego” tira po przejechaniu 5 km zaczął proponował seks i puszczać audiokasetę z porno po niemiecku. Dziwił się, że nie chcę, w końcu wypuścił.
    Turcja – byłam z koleżanką, non stop zaczepianie na ulicy, na plaży, na spacerach przez tzw. Turkish sharks
    Indie – to samo + kilka razy obmacywanie na ulicy
    Francja – jazda stopem z koleżanką, kierowca proponuje nam seks, dziwi się, że za 20 euro nie chcemy. Na tylnym siedzeniu ma kij do basebola. Rozczarowany naszą niezgodą – wypuszcza nas.
    Brazylia – byłam z koleżanką i przeżyłyśmy dwa razy napad, tuż po zmroku, przy głównej awenidzie Copacabany. Skończyło się na zadrapaniach, siniakach i stracie torby z portfelem. Ale od tego czasu (10 lat temu) podróże jakoś przestały mnie bawić :-/

    • Reply life in 20 kg 16 listopada 2016 at 13:38

      Dziękuje ze podzieliłaś sie swoimi historiami. Kobiety powinny intymnej zacząć opowiadać głośniej, bo do tej pory spotykałam sie z niedowierzaniem moim historiom zarówno ze strony facetów jak i kobiet.

  • Reply Michał "Piżmak" 16 listopada 2016 at 13:39

    W czasach liceum chyba pół mojej szkoły jeździło na stopa po Bieszczadach i “w Polskę”. Nasłuchałem się wtedy różnych historii od stopujących dziewczyn, na szczęście zawsze kończyło się tylko na prostacko-obleśnych “żartach” kierowców. Niestety ludzie są różni i podróżując czasem trafiamy też na tych mniej sympatycznych. Taki świat, nie zmienimy tego, ale trzeba umieć sobie z tym radzić i nie pozwolić, żeby strach przed tym nas zatrzymał w domu. W podróży faktycznie warto trzymać się jakichś zasad dotyczących bezpieczeństwa, przykładowo w Ameryce Południowej, podobnie jak Ty staraliśmy się z lubą nie szwendać po miastach nocą, po co kusić los i wystawiać się na cel jakimś pojebom. Uważajcie na siebie dziewczyny, odkrywajcie świat ale wracajcie w jednym kawałku. 🙂
    ps. ciekawe to co piszesz o Egipcie, że jak szłaś sama to Cię zaczepiali, a jak z kimś to nie. Ziomki w Argentynie nie miały takich zahamowań i gwizdały/wołały za moją narzeczoną zawsze, moja obecność im nie przeszkadzała. Fajna różnica mentalności.

    • Reply life in 20 kg 16 listopada 2016 at 13:43

      Męski głos w dyskusji! Dziękuje za Twoje historie. Mimo ze w Argentynie faceci nadal gwizdali na Twoja partnerkę jestem pewna ze czula sie bezpieczniej u Twojego boku niz gdyby była sama.

  • Reply Kamila Lewdanska 24 listopada 2016 at 22:14

    Super tekst! fajnie że podzieliłaś się swoimi doświadczeniami i na co zwyczajnie zwracać uwagę jak się jest w mniej znanym miejscu:)

  • Reply Iwona 4 grudnia 2016 at 15:44

    Ja podróżuję sama i też staram się być w hostelu/bezpiecznym miejscu po zmroku. Faktycznie, jak jest ciemno to wracam jak perszing z zaciśniętymi pośladami. Niestety, mamy gorzej niż faceci, samotna kobieta po zmroku to łatwy łup i bądź co bądź, ale nawet wysportowana kobieta ma mniej siły niż przeciętny facet. Dobry tekst i fajnie wiedzieć, że nie tylko ja odbieram tak pewne sprawy, że jest nas więcej i nie są to paranoje!

    • Reply life in 20 kg 4 grudnia 2016 at 15:49

      Dziękuje ze podzieliłaś się swoim doświadczeniem. Jest nas duzo więcej niz można było sie spodziewać. A ilośc reakcji i historii jakie wywołał ten tekst jest tylko potwierdzeniem. Bezpiecznych podrozy życzę 🙂

  • Reply Aga z podróżyszczypta 9 grudnia 2016 at 17:55

    Bardzo dobrze, że poruszyłaś ten temat. Mnie na szczęście nigdy nic złego w podróży nie spotkało, ale należy być czujnym zawsze i wszędzie. Wiesz dlaczego ludzie dziwią się gdy opowiadasz im podobne historie? Bo na blogach podróżowanie zazwyczaj jawi się jako pasmo nieustających radości. Wszyscy się kochają, bezinteresownie sobie pomagają, przejazdy kosztują złotówkę itd. Sama słodycz. No cóż, nie zawsze i nie do końca tak jest. Pozdrawiam serdecznie.

  • Reply Monika 14 grudnia 2016 at 18:20

    Tylko raz mi się zdarzyło samotnie stopować – z konieczności i na szczęście nic mi się nie stało. Uważam jednak, że nie powinno się samotnie podróżować w ten sposób. Fajnie, że ktoś w końcu napisał, że podróże to nie tylko pozytywna energia i pomocni ludzie, ale że istnieje także czarna strona podróżowania, a niebezpieczeństwo jest jednym z jej aspektów. Zauważyłam, że większość dziewczyn, które samotnie podróżują autostopem mają przynajmniej jedną “przygodę”, ale częściej mówią o tym raczej w rozmowie w cztery oczy niż bardziej publicznie. Oczywiście nie są to miłe wspomnienia, ale często czytając relacje z autostopu mam wrażenie, że błędnie, podkreśla się super bezpieczeństwo tego sposobu podróżowania.

    • Reply life in 20 kg 21 grudnia 2016 at 07:31

      Podróże autostopem potrafią byc rzeczywiście niesamowita przygoda ale moge tez skończyć sie bardzo nieprzyjemnie. Przez 1.5 rok stopowalam po Gruzji i spotkałam wielu fantastycznych ludzi ale niestety miałam 2 bardzo nieprzyjemne sytuacje (o 1 pisałam) :-/

  • Reply Magdalena 8 maja 2017 at 22:55

    Witaj. Bardzo dobry wpis. Temat rzadko poruszany, jak w ogóle zapomniany. A faktycznie takie historie przecież zdarzają się. Mimo wszystko rozsądek i rozwaga zawsze w cenie. Ja osobiście podobnie jak Ty autostopa sama nie złapię I to bez różnicy co za kraj. Nie bo nie. Natomiast mimo wszytko zawsze wolę podróżować z przynajmniej jedną osoba u boku. Mam wtedy poczucie bezpieczeństwa. Pozdrawiam.

    • Reply life in 20 kg 5 lipca 2017 at 12:47

      Dziękuje za miłe słowa! Nie należy zapominać ze podczas podrozy w grupie tez trzeba sie mieć na baczności. Moje 2 próby porwania w Gruzji były gdy wlasnie podróżowałam w grupie. Wszystko dobrze sie skończyło jednak nie zapominajmy o rozsądku.

  • Reply owlthetraveller 17 maja 2017 at 15:34

    Bardzo wartościowy wpis, dziękuję Ci za niego! otwiera oczy, bo podróż to nie tylko kwiatki i motylki.
    czasem sama łapię się na tym, że rozluźniam atmosferę wokół siebie i tracę czujność. Głównie jednak podróżuję sama i trzeba mieć się na baczności.
    Pozdrawiam 🙂

    • Reply life in 20 kg 5 lipca 2017 at 12:49

      Podroze sa wspaniałe i nie chce nikogo zniechęcać . Jednak swiat nie jest różowy i słodki i nie wszyscy maja dobre intencje. Życzę Ci wspaniałych i bezpiecznych podrozy!

  • Reply Marta 8 kwietnia 2018 at 19:05

    ” Jeżeli dziewczyna czuje się niepewnie i niebezpiecznie to znaczy ze coś jest na rzeczy, nie uroiła sobie tego, ma do tego prawo” – święte słowa!
    Mi najbardziej nieprzyjemna (delikatnie powiedziane) sytuacja przydarzyła się na Majorce, o czym napisałam na swoim blogu, a innymi, “mniej” groźnymi sytuacjami nie dzielę się właśnie dlatego, żeby nie martwić rodziców. Wszędzie trzeba uważać!

    • Reply life in 20 kg 6 czerwca 2018 at 17:21

      Jest jak mówisz: rodzicom oszczędzić nerwów, a samej być ostrożną.

  • Reply anonimowa 3 lipca 2018 at 20:02

    Bardzo Ci dziekuje za ten wpis. Poruszyl mnie, bo bardzo odzwierciedla moje poglady jak i doswiadczenia. Czesto zdaza mi sie podrozowac samej, czesto w krajach powszechnie uznawanych za niebezpieczne. Nie dlatego, ze lubie wyjazdy solo. Zdecydowanie bardziej wole dzielic przyjemne chwile z osobami mi bliskimi, ale nie zawsze udaje sie znalezc wspoltowarzyszy na wspolny wyjazd, a mnie za bardzo ciagnie, zeby z tego powodu rezygnowac.
    Do takich podrozy zawsze sie przygotowywuje. Znam niebezpieczenstwa w danym kraju, wiem, jakich dzielnic sie wystrzegac, jaki jest lokalny numer na policje, jaki stroj i zachowania moga byc uznane za prowokacyjne, etc. Zdazaly sie i zdazaja sie liczne “zaczepki” prostych chlopow, ale takowe ignoruje, a gosci unikam. Jak do tej pory w zadnej podrozy nie zdazylo mi sie nic nieprzyjemnego i mysle, ze w duzej mierze jest to zasluga dobrego przygotowania, zdrowego rozsadku, ale na pewno tez po czesci po prostu szczescia.
    Moje doswiadczenie jednak pokazuje to, o czym pisalas – ze w grupie osob, ktore znamy, kiedy poczujemy sie bezpieczniej, mozemy stracic czujnosc. A kobieta ta czujnosc i zdroworozsadkowa ostroznosc musi zachowac zawsze. I nie chodzi tu o popadanie w paranoje, ale przestrzeganie samodzielnie wyznaczonych zasad. Dowiedzialam sie o tym niestety w bardzo przykry sposob.
    Dostalam swietna propozyje pracy i wyjechalam, by zamieszkac na jednej z pieknych, europejskich wysp. Po wielu dosc egzotycznych i samodzielnych wyprawach w przeszlosci, wizja zamieszkania w Europie jawila mi sie jako prosta i bezpieczna. Nie znalam co prawda lokalnego jezyka, ale szybko sie go nauczylam juz na miejscu. Poznalam wielu fantastycznych ludzi, zwiedzalam wyspe i aktywnie spedzalam kazdy weekend. Chlonelam zycie na 100%, uczylam sie nowych rzeczy – taniec, surfing, nurkowanie, zeglarstwo. To ostatnie bardzo mnie fascynowalo, ale pozostawalo mniej dostepne ze wzgledu na koszta, choc czasem znajomi zapraszali mnie na krotkie weekendowe rejsy swoimi jachtami. W tym moj sasiad. Dojrzaly, samotny facet, nauczyciel, ktory zjechal pol swiata i z ktorym sporadycznie wybieralismy sie na piesze wedrowki. Akurat przyplywal jego znajomy ze swoim katamarenem, zaproponowal mi wspolny weekend pod zaglami. Przez moment przeszla mi mysl, czy aby jest to bezpieczne – ale nie plynelismy daleko, znalismy sie juz od kilku miesiecy, wszyscy w okolicy go znali, w koncu nauczyciel, srodek sezonu, pelno jachtow dookola, moje watpliwosci szybko zostaly rozwiane przez wizje turkusowej wody, slonca, delfinow i zaglarskiej przygody. W koncu to tylko weekend. Jacht byl duzy, komfortowy, mialam kabine tylko dla siebie. Bylo pieknie. Ostatniego wieczoru sasiad poczestowal mnie domowej roboty ponczem. Na wyspie prawie kazdy robil poncze z lokalnych owocow, wiec nic mnie w tym nie zdziwilo, a przeciez jeden drink przy kolacji mi nie zaszkodzi. Potem pamietam juz tylko pojedyncze przeblyski. Uczucie, jakby wszystko dzialo sie w zwolnionym tempie. Opanowalo mnie wrazenie, ze wszystko dociera do mojej swiadomosci z opoznieniem. Chcialam krzyczec, ale mialam poczucie, ze z moich ust nie wydobywa sie zaden dzwiek. Odepchnac go, ale moje miesnie odmawialy posluszenstwa, wola nie byla w stanie wprowadzic cialo w ruch. Bylam niemym swiadkiem wlasnej tragedii, swiadkiem, ktory nie mogl zrobic nic, by mnie uratowac. Pozniej stracilam przytomnosc. Dopiero po jakims czasie dowiedzialam sie, ze moje wrazenia odpowiadaja efektowi pigulki gwaltu. Kiedy odzyskalam przytomnosc, doplynelam wplaw do ladu i wrocilam pierwszym samolotem na moja wyspe.

    • Reply life in 20 kg 3 lipca 2018 at 22:42

      Dziękuję Ci bardzo za podzielenie się swoim doświadczeniem. Napewno nie było to łatwe. To napewno pomoże innym z nas lepiej przygotować się do wyjazdów i dbać o własne bezpieczeństwo.

    Leave a Reply

    Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.