W Gruzji nadal istnieje instytucja cinkciarzy 😉
Nie raz nie dwa pisałam już o gruzińskiej gościnności i nie jest to ostatni wpis na ten temat. Przypadkowi polscy turyści, studenci (Ela i Marek) przebywający w Ankarze na Erasmusie, zawitali do tej wielkiej metropolii jaką jest Akhaltsikhe. Nie wiem jak, ale natknęli się na Dato (męża Nino, właściciela restauracji), który po za znalezieniem im miejsca noclegowego zaprosił na kolacje do swojego lokalu. Po 10 minutach ja też się tam znalazłam 🙂 Typowa gruzińska kolacja, czyli jedzenia po beret: chinkali, szaszłyki, chaczapuri, lobiani. Ponieważ jak przebywając tutaj mój kalendarz nie jest jakos strasznie zawalony spotkaniami służbowymi lub towarzyskimi, wiec propozycja wycieczki z nimi do Vardzii następnego dnia, była nie do odrzucenia.
No Comments