Mobilność Gruzinów równa jest prawie 0. Oni nie podróżują praktycznie w ogóle. Wyjazd do miasta oddalonego o godzinę drogi jest wielkim wydarzeniem. Ja z moimi podróżami: do Borjomi (1h drogi stąd), comiesięcznymi do Tbilisi (3h drogi) nie wspominając już Batumi (6h) jestem dla nich obieżyświatem. Są ludzie w Gruzji, którzy nigdy nie byli w stolicy. Wiele osób z mojego regionu nigdy nie była na północy kraju (ok. 4-6h drogi w zależności gdzie konkretnie). Niektóre rodziny raz na rok wyjeżdżają nad morze i tyle. Nigdzie więcej.
W weekendy robią zakupy, czasem sprzątają i nic więcej. I tak cały rok. Nigdzie nie jeżdżą. Wyprawa do Vardzi (2h drogi) jest mega wydarzeniem.
Przyczyn może być wiele. Główną są pewnie zarobki. Przeciętna pensja to 300 lari (1 lari = 1,7 zł). Praktykanci, stażyści, osoby na okresie próbnym zarabiają po 160 lari. Nie należy się zatem dziwić, że mieszkają całą rodziną. Ziarnko do ziarnka. Umiejętne zarządzanie rodzinnym budżetem jest tu naprawdę ważne. Przypominam, że wdowy (a jest ich dużo w Gruzji) nie dostają wsparcia od rządu.
W regionach otoczonych wioskami kupowanie produktów na bazarze się opłaca, warzywa są śmiesznie tanie, mięso ostatnio zdrożało. Ubrania są mega drogie, nawet dla nas europejczyków zakupy w gruzińskich sklepach są kosztowne. Ceny ubrań w Zarze są dużo droższe niż w Polsce. Dużo osób więc korzysta z secondhandów lub szyje ubrania u krawcowych.
Ponad to Gruzini raczej nie podróżują za granicę. Powód: zarobki i wizy. Oni nie potrzebują wiz tylko do Armenii, Azerbejdżanu i Turcji.
No Comments