Do mojego centrum wszechświata potrzebne są międzygalaktyczne paszporty i specjalnie wizy. Nie wiele osób może takie uzyskać dlatego tez obcokrajowcy nie przyjeżdżają tu zbyt często 😉 Moim niemieckojęzycznym znajomym z Tbilisi, z którymi spędziłam mój ostatni weekend w stolicy, udało się je uzyskać 😉 Zatem w piątek 21 maja nastąpiła Niemiecka Inwazja na New Castle 😉 4 osoby:
– Meline – wolontariuszka z Francji
-Jessica – wolontariuszka z Niemiec
– Hardy – podróżnik z Niemiec
– Irina – podróżniczka z Ukrainy, która przyjechała do Gruzji na 1 tydzień, znajoma znajomych Hardiego
W sobotę sialiśmy spustoszenie i zamęt w Vardzi. 5 dziewczyn (dołączyła do ans Teona) i 1 mężczyzna, nie jest o tej porze roku takim częstym widokiem w tym regionie. Lokalni mnisi i zakonnice byli nami oczarowania 🙂
Przed przyjazdem tutaj Hardy spotkał Gruzinkę, która poleciła mu zobaczyć kosciół/kaplice sw. Nino, któa miesci się w jaskni niedaleko New Castle (ok. 10 km). Z jego niemieckim akcentem bardzo ciężko było Gruzinom rozszyfrować o jakei miejsce mu chodzi. Udało nam się nawet znaleźć taksówkę, która nas tam zabierze. Przypominam, że było nas w sumie 6 osób, więc 5 dziewczyn siedziało z tyłu samochodu. Kolejny raz przekonalismy się, że Gruzińscy mężczyźni znają się na wszystkim czyli na niczym. Taksówkarz oczywiscie, mimo wczesniejszych zapewnien, nie miał bladego pojęcia gdzie jest to miejsce. Zatem krążylismy po okolicznych górskich szlakach, drogach i bezdrożach, po czym udało nam się uzyskać o lokalnego pasterza informacje gdzie jest ta jaskinia. Była w takim miejscu, że musielismy sami do niej dojsc. Więcej szalenstwa i smiechów było podczas jazdy tam niż samego zwiedzania, bo miejsce okazało się być wnęką, z małym kamiennym ołtarzem i niczym innym.
Planem na niedziele była piesza wędrówka po górskich szlakach w Parku Narodowym w Borjomi. Skonani dniem pełnym przygód, pogody w kratkę, postanowilismy, że następnego dnia będziemy spać dopóki się nie wyspimy. dlatego też budząc się w niedziele o 11 rano było oczywiste, że nasze plany ulegną zmianie. Ostatecznie wylądowalismy w Borjomi. Odkrywalismy miasto, w którym jest niewiele do odkrywania. Będąc w Gruzji, trzeba się postarać w znajdywaniu ciekawych miejsc do zwiedzania, które nie są kosciołem, zakonem lub klasztorem. Borjomi jest miastem uzdrowiskowym, to tu wypływa źródło wody mineralnej (o kórej już wczesniej pisałam). Woda z tego źródła jest ciepła i śmierdzi zgniłymi jajami. Ja ostygnie jest słona.
Podczas obiadu w lokalnej restauracji nie było tłumów jedyne jeszcze jeden podróżnik, który się do nas przysiadł. Po krótkim wywidzie: kto jest kim i skąd pochodzi i co tu robi, okazało się że Marcus (ten oto podróżnik) jest Niemcem z pochodzenia, 5 lat mieszkającym w Londynie, i zajmuje się efektami specjalnymi a jego ostatnią praca było pryzgotowanie efektów specjalnych do ostatneij czesci Harrego Potter, która w najbliższych miesiącach ukaże się w kinach. Ot, jakie to osoby można w Gruzji spotkać. Jest własnie w trakcie swojej miesięcznej wyprawy po Kaukazie. Po godzinie dołączyli do nas inni podróżnicy, których Marcus poznał dzień wczesniej: Amerykanka podróżująca po Afryce i Azji oraz chłopak z Malezji, który okrężną droga wraca do domu.
No Comments